Polska droga do bogactwa - Felieton Aleksandra Prętnickiego
W styczniu 2020 roku
szczególnie widoczny okazał się wzrost inflacji w Polsce. Według Głównego
Urzędu Statystycznego jej poziom wyniósł 4,4%, niezależni analitycy mówią o 7%
do 10%, natomiast ceny żywności wzrosły o około 20%. Skąd tak wielkie
dysproporcje? GUS jest centralnym urzędem administracji rządowej, a ewentualne
pokazanie realnej stopy inflacji oznaczałoby konieczność waloryzacji rent i
emerytur, a być może nawet niektórych programów socjalnych. Zadłużenie Skarbu Państwa
wynosi około 1 biliona złotych, co i tak stanowi wersję zaniżoną, bo nie wlicza
się do niego zobowiązań emerytalnych
(wynika to oczywiście z chęci uniknięcia konstytucyjnego progu ostrożności).
Wieloletnia polityka praktykowana przez rządzących, zwłaszcza w trakcie
poprzedniej kadencji, prowadzi Polskę do zahamowania gospodarki i spowodowania
ogromnego zagrożenia dla przyszłych pokoleń. Sytuację potęguje fakt
występowania zjawiska starzenia się społeczeństwa. W obliczu niekorzystnych
czynników wewnętrznych i zewnętrznych rządzący dalej prowadzą nieodpowiedzialną
politykę, nastawioną na wygranie zbliżających się wyborów, czego przykładem jest
obniżenie stóp procentowych, zapowiedzi waloryzacji programu 500+, a także
nakładanie kolejnych opłat i podatków, przyczyniających się do ograniczenia
przedsiębiorczości. Powyższa sytuacja skrajnie źle świadczy o elicie
politycznej naszego kraju, a także o tendencjach wyborczych i bezrefleksyjnym
podążaniu za nierealnymi obietnicami polityków. Oczywiście Polska nie jest
osamotniona w prowadzeniu takiej polityki. Nie sposób obecnie znaleźć państwa,
które jest pozbawione zadłużenia publicznego. Państwa uchodzące w naszej
świadomości za bogate takie jak USA, Niemcy, czy inne rozwinięte kraje cechują
się wysokim poziomem zadłużenia, państwowymi regulacjami, wysokim
opodatkowaniem i dodrukiem pustego pieniądza. Czy to oznacza, że prowadzona,
niemal socjalistyczna koncepcja państwa prowadzi do bogactwa? Nie. To znaczy
tylko tyle, że obecnie niektóre państwa uważane za potęgi, przejadają kapitał
wypracowany na przestrzeni wieków. Czy istnieją więc jakieś rzeczywiste wzorce
dla zarządzania państwem? Tak, w samej Europie wymienić można Liechtenstein, Monako,
San Marino, Estonię, czy Szwajcarię. Cechy, które łączą powyższe państwa to niskie
podatki, nierozbudowana administracja, czy niezbyt wysoki dług publiczny.
Również ciekawym krajem z dużym potencjałem rozwoju jest Federacja Rosyjska ze
stosunkowo niewielkim długiem publicznym (ok. 17%), niskimi podatkami (6% lub
20% podatku dochodowego dla osób prawnych, 13% maksymalnej stawki podatku
dochodowego od osób fizycznych i 18% VAT) i bogatym w naturalne zasoby.
Większość najbogatszych
państw z perspektywami na przyszłość łączy wysoka świadomość ich obywateli i
duża możliwość wpływania na władzę (poprzez funkcjonowanie bardzo małych krajów
lub federalizację większych). W perspektywie Polski społeczeństwu kompletnie
odrealniona wydaje się wizja większej swobody gospodarczej i mniejszej
ingerencji państwa w życie obywateli. Podejrzewam, że wynika to jeszcze z
nawyków nabytych przez lata autorytarnych reżimów politycznych. Tym bardziej, że
w medialnej narracji obowiązuje fałszywy obraz rozwoju. Postrzegamy rozwój
poprzez rozbudowaną politykę socjalną, wielkie nakłady na usługi świadczone
przez państwo, a także ciągłą dobudowę infrastruktury. Czy zwiększenie nakładów
na niewydolną służbę zdrowia spowoduje poprawę jej efektywności? Nie. Więcej pieniędzy
włożonych w nieudany projekt, oznacza tylko ich stratę. Tak samo, zwiększenie
finansowania edukacji narodowej i szkolnictwa wyższego nie oznacza poprawienia
ich jakości, ale wiąże się ze zwiększeniem wydatków personalnych, które nie są
zmianą jakościową, ale ilościową nastawioną na potencjalne korzyści polityczne.
Bardzo przepadamy także za unijnymi dotacjami, nastawionymi w dużym stopniu na
realizacje projektów z zakresu infrastruktury i „społecznych”. Cieszymy się na
myśl, że powstanie kolejny plac zabaw, droga, nowe chodniki, oświetlenie, następne
wspaniałe rozwijające szkolenie, nieodnoszące się do aktualnego stanu rynku
pracy. Tylko istnieje mały szkopuł. W postępującej niekorzystnej sytuacji
demograficznej i gospodarczej może okazać się, że z tych dóbr nie będzie miał,
kto korzystać. Samo członkostwo w Unii Europejskiej jest rzeczą dyskusyjną, chociaż
przekonuje się nas o niepodważalnej opłacalności
przynależności do tej organizacji. Natomiast prawo unijne ma zapędy regulacyjne
i dziwnie się dzieje, że zyskują na tym wielkie firmy, które stać na
zdeterminowanie odpowiednich kroków decydentów UE. Nawet zakładając, że udało
nam się uzyskać część środków z Unii Europejskiej to, w jaki sposób je
wykorzystaliśmy? Jak to wpłynęło na naszą przedsiębiorczość? Wybudowana
infrastruktura bez podejmowanych renowacji niszczeje, a mam podstawy sądzić, że
za jakiś czas Polski nie będzie stać na bardzo podstawowe rzeczy.
Gdzie leży więc
rozwiązanie naszych problemów? Pokazuje je droga Lichtensteinu, Monako, czy
Estonii. Niskie opodatkowanie, mniejsze świadczenia socjalne, brak rozbudowanej
administracji państwowej i mniejsze wydatki państwa. Powyższe zmiany powinny
zostać zastosowane od najniższego do najwyższego szczebla. Oczywiście część
rzeczy na poziomie lokalnym jest trudna do zrobienia ze względu na poziom
centralizacji naszego państwa. Podejrzewam, że gdyby decydentami polityki
Monako był Paryż, to ten mini kraj byłby niezbyt wyróżniającym się regionem
Francji. Autonomia poszczególnych regionów jest korzystniejsza niż nadmierna
centralizacja, której cechami jest utrudniona możliwość kontrolowania władzy
przez obywateli i nieznajomość lokalnych realiów, wyzwań i szans przez
polityków. Jednakże zawsze istnieje możliwość lepszego lub gorszego zarządzania
w ramach posiadanych środków i panujących realiów. Dlatego tak istotnym jest
podążanie za rzeczywistymi sposobami wprowadzania dobrobytu w naszym państwie,
a nie szukanie drogi na skróty, zakończonej przepaścią?
Komentarze
Prześlij komentarz